Lir
Marta Fik, Polityka, 06.04.1974

Fakt, że podczas przedstawienia "Lira" Edwarda Bonda, raz po raz ktoś opuszcza widownię nie czekając nawet na przerwę ( a i po przerwie, część tych, co zdołali dotąd tłumić swe niezadowolenie,demonstracyjnie wychodzi) uznać należy za zdarzenie niecodzienne. Tym bardziej, że rzecz dzieje się w warszawskim Teatrze Współczesnym - tej oazie "tradycji", umiaru, kultury. Czyżby więc swoista rewolucja? Bo przecież poziom spektaklu wydaje się gwarantowany. Reżyseria Erwina Axera, scenografia Ewy Starowieyskiej, Tadeusz Łomnicki w roli tytułowej, wreszcie nazwisko autora o światowej już sławie.[...] PRZYCZYNY, dla których A x e r - d y r e k t o r zainteresował się "Lirem" wydają się przkonywające i jasne: pragnął pokazać dzieło głośne i modne - robił to już nieraz z doskonałymi rezultatami. I jakkolwiek by oceniać sztukę - tym razem także miał rację. Ale nie są tak jasne i przekonywające przyczyny, dla których zainteresował się "Lirem" jako r e ż y s e r. Ten utwór wydaje się tak obcy choćby jego estetycznym gustom. Oglądając "Lira" we Współczesnym czuje się, że nikt nie miał tu do niego temperamentu i serca. Może trochę Stanisława Celińska, może Maja Komorowska, która gra jednak cały czas przeciw... Przeciw sobie, czy tej inscenizacji? Bo Tadeusz Łomnicki jest z pewnością z innej sztuki. Jako artysta wybitny ma doskonałe momenty. Ale całość rozgrywa w fałszywym kierunku. Ni to z Szekspira, ni to z Bonda. Gra swoja wielką solówkę bez troski o konwencję utworu. Tworzy kreację rodem z wielkiej tragedii, chwilami z psychologicznego dramatu, a Bondowi nie idzie ani o tragedię, ani o psychologię. Axer z kolei reżyseruje literaturę, choć Bond tworzy teatr. Bardzo specjalny. Można go nie lubić; ale gdy się wystawia, trzeba ten fakt uwzględnić. "Lir" jest sztuka trudną. Nie jest przy tym arcydziełem. Ale wolno przypuszczać, że można zeń stworzyć przedstawienie fascynujące. Prawdopodobnie dopiero wówczas publiczność opuszczałaby teatr tłumnie. A może odwrotnie?

Deklaracja dostępności