Wasza ekscelencja
Foma Fomicz wiecznie żywy - Dostojewski u-Współcześniony, Krzysztof Rozner, www.kulturalna.warszawa.pl, 17.10.2008

Skąd my to znamy? Nie, nie z literatury. Nie z Szekspira ani Moliera. Ani z Dostojewskiego Fiodora Michajłowicza. Z życia naszego powszedniego... Bezpośrednio i namacalnie. "Wieś Stiepańczykowo i jej mieszkańcy", mniej popularne od pozostałych jego dzieł opowiadanie rosyjskiego pisarza, zaistniało na deskach Teatru Współczesnego pod postacią "Waszej Ekscelencji" blisko trzy lata temu. Zrealizowane przez Izabellę Cywińską po jej dłuższym rozstaniu z teatralną reżyserią. "Wcielenie bezgranicznego narcyzmu, ropiejący, zrodzony z doznanych wcześniej upokorzeń wrzód, wydalający z siebie zawiść przy każdorazowym zetknięciu z drugim człowiekiem, alergicznie reagujący na czyjś najdrobniejszy sukces" - tak charakteryzuje swego bohatera Dostojewski. Foma Fomicz Opiskin, wyjątkowej obrzydliwości kreatura, bez zbytniego wysiłku podporządkowuje sobie rezydentów i postaci-satelity dzięwiętnastowiecznego majątku Stiepańczykowo, matkę właściciela (zapatrzoną weń, jak w ikonę, Generałową na progu starczej demencji), wreszcie samego gospodarza, owdowiałego poczciwinę z przychówkiem, pułkownika w stanie spoczynku Rostaniewa. Cyniczny hochsztapler i obłudnik, samozwańczy mędrzec i prorok ("znam Rosję i Rosja mnie zna!") znalazł w domu spolegliwego wobec rodziny, służby, a i podległego chłopstwa, Jegora Iljicza warunki idealne dla zademonstrowania całej podłości swej niecnej natury. Skąd my to znamy?.. Wszelkie próby szukania prostych analogii z molierowskimi świętoszkami czy mizantropami wydają się zabiegiem nazbyt łagodnym. Fomie bliżej do bełkoczącego po gorzale, hipnotyzującego Rasputina albo nawet do odrobinę "przechodzonego" Nosferatu, który siły i ząbki ma już nie te, ale jeszcze by się z chęcią nachłeptał. Przy lekturze Dostojewskiego taki oto - między wierszami - grozy pełen w podtekście wyziera obraz. A w teatrze... Filtrując literacki pierwowzór, Izabella Cywińska stawia akcent na starcie dwóch postaci-symboli: Zła (Foma) i Dobra (Rostaniew). Wszystkie pozostałe dramatis personae to marionetkowe tło, kukły wyrywane do odpowiedzi w razie potrzeby. Protezy dla głównych bohaterów, podpórki, przydatne w danej chwili ludzkie "rekwizyty". "Rekwizyty" i "podpórki" mówią swoje kwestie i milkną. Wtrącają się i... już ich nie ma. Niczym zawieszane i odwieszane z haków pacynki. Zbyt wielu okazji do wygrania się Cywińska postaciom-protezom nie pozostawia. A jednak większość aktorów Współczesnego coś tam dla siebie ocaliła. Trafiają w ucho pomstowania Praskowii Iljiniczny, siostry Rostaniewa (monolityczno-kostyczna Natasza Serocka!) i sarkastyczne przytyki Madame Obnoskiny (Zofia Saretok). Umiarkowanie przekonuje widza guwernantka Nastieńka (Monika Kwiatkowska-Dejczer), jako wybranka serca Rostaniewa (przydanie jej jako dziecięcej opiekunce nachalnych ozdobników - gumowej piłki i pluszowej przytulanki - nie wzbogaciło postaci). Zwraca uwagę rozsentymentalizowana Tatiana Iwanowna, z której Maria Mamona (przyodziana w ślubną suknię z welonikiem) wydobyła w rozdzierającym epizodzie głebię komicznego dramatyzmu i dramatycznego komizmu. Interesujące pieczątki odcisnęli na przedstawieniu Przemysław Kaczyński jako Fałalej, chłopiec na posyłki, i Sebastian Świerszcz jako przygłupiasty służący Fomicza, skryty, mający kłopot z niewygodnym nazwiskiem, domorosły wierszokleta Widoplasow. Generalnie (z postacią Generałowej włącznie) można byłoby przyrównać zachowania stiepańczykowowskiego towarzystwa do niegdysiejszego "Balu manekinów" z "Ateneum" (którego Cywińska jest od niedawna dyrektorem artystycznym), gdyby nie plastyczny, jakkolwiek powściągliwy w środkach wyrazu Leon Charewicz (jako kamerdyner Gawryła, borykający się z zaordynowaną przez Fomę nauką francuskiego i jawnie protestujący przeciw swemu poniżeniu) oraz soczysty, pełnokrwisty, znakomicie pointujący swe uwagi o meandrach życia Jeżewkin, ojciec Nastii, grany przez Janusza R. Nowickiego. Jak godne rozważania motto zawisło nad publicznością jego: "Kłaniaj się, wyrażaj szacunek, a zawsze coś ze stołu skapnie..." Za takim monstrualnym stołem w jadalni Rostaniewych rozmieściła Cywińska swe aktorskie marionety. Stół, przy swej funkcji zasadniczej, jest też symbolicznym trybunałem, gdzie podczas posiłków i zgromadzeń Rostaniew usprawiedliwia się ze swych rzekomych przewinień, zaniedbań i uchybień (wobec Fomy Fomicza zwłaszcza), kaja się przed matką i domownikami. Nie w pełni dane było (przez Cywińską) rozbłysnąć (przeważnie przy lub obok wzmiankowanego stołu) aktorskiemu diamentowi Danuty Szaflarskiej, przystrojonej w gigantyczny tapir, posadowionej na inwalidzkim wózku-fotelu. Pozostawione jej strzępki zdań, monosylaby i demonstracyjne omdlenia to stanowczo za mało, gdy ma się aktorkę tej klasy (co potwierdziła ostatnio w fantastycznym, jakby zrobionym dla niej filmie), taki - aktorski "Skarb"! Symboliczność, zda się, zdominowała spektakl Cywińskiej i w pozaaktorskich wymiarach. Kostiumologicznie nibyśmy w stylizowanej, ale bądź co bądź XIX-wiecznej Rosji, scenograficznie (Małgorzata Szczęśniak) w eklektycznym wnętrzu, gdzie i ikona z lampką czerwoną, i uchylne siedzisko ze współczesnego kolejowego wagonu i wielgachne - od sufitu do podłogi weneckie okno (rozumiem, że łatwiej było gospodarzowi wyrzucić przez nie Fomicza, gdy ten przebrał miarkę). Z dosłowności symboli sfastrygował też muzykę Jerzy Satanowski - jakoby syntetyzującą odgłosy życia wiejskiego, wszelako taka to wieś ("i grustno, i straszno

Deklaracja dostępności