Letycja i lubczyk
Letycja, Wanda Jesionowska, Rzeczpospolita nr 51, 1.03.1990

 

„Letycja i lubczyk” Petera Shaffera idzie kompletami w stołecznym Teatrze Współczesnym. Zasługa to bardziej dwu czołowych aktorek — Mai Ko­morowskiej i Zofii Kucówny — niż samego autora sztuki. Pod pretekstem kilku epizodów z życia zwariowanej przewodniczki, oprowadzającej turystów po zabytkach historycznych starej Anglii, przywołuje Shaffer od­wieczne ludzkie marzenia o niezwykłości własnego życia.

Im bardziej ono przyziemne i przeciętne, im bardziej ustabi­lizowane — tym bardziej przywołać może pragnienie zmian, buntu i chęć popełniania rze­czy nieobliczalnych.

Ta poważna w istocie war­stwa filozoficzna sztuki ukryta jest jednakże głębiej.
Na scenie dzieje się przecież sztuka komediowa. Widownia raz po raz — zgodnie
z intencjami autora — wybucha śmiechem, śledząc przezabawne zachowa­nie, miny
i reakcje Letycji Douffet, Mai Komorowskiej w głównej roli. Córka wędrownej aktorki, zmuszona do wykony­wania nudnego zawodu, szuka w nim nie tylko okazji uatrakcyjnienia własnego zajęcia, ale i sposobu na pokonanie nudy turystów, którzy bez przekona­nia ponoszą trudy oglądania starych gmaszydeł, bo tak wy­pada, gdy się jest turystą.

Co z tego wynika i jak po­toczy się dalej akcja ze spotka­nia dwu przeciwnych natur — przewodniczki i jej oschłej zwierzchniczki w osobie kie­rowniczki kadr — pozostawiam ciekawości widzów, którzy wy­biorą się na tę sztukę.

Dodam jednak, że warto tak­że zwrócić uwagę na kontra­stową grę obu aktorek, szczególnie Zofii Kucówny, która wydobywa komizm jakby nie­chcący, z niby nie zamierzonych sytuacji. Odwrotnie niż robi to Maja Komorowska, która ma tych sytuacji komediowych aż za wiele, a stara się widzów przekonać, że grając wbrew dotychczasowym swym rolom po­trafi sprostać i komedii. Przed­stawienie reżyseruje Maciej Englert.

Deklaracja dostępności